Pesquisar este blog

terça-feira, 6 de maio de 2025

Wyobrażając sobie przyszłość: moje polskie dzieci bawią się w tajemniczego przyjaciela z Listą Odebrechtu

Wyobraź sobie mroźne Boże Narodzenie w Krakowie. Blask księżyca odbija się od śniegu zalegającego na parapecie, a w domu grzejnik trzaska jak ognisko świętojańskie. Moje polskie dzieci — owoc długiej historii łączącej brazylijską krew z katolicką pamięcią Europy Środkowej — postanawiają na nowo wymyślić bożonarodzeniową tradycję.

Nie wystarczała im zwykła wymiana prezentów. Chciały czegoś bardziej intelektualnego, bardziej pikantnego, bardziej realistycznego. I wtedy ogłosiły, z dziecięcym błyskiem w oku właściwym tym, którzy już urodzili się nieufni wobec władzy:

„Pobawmy się w tajemniczego przyjaciela. Ale zamiast prezentów, będziemy dawać przezwiska. W stylu Listy Odebrechtu. Tylko po polsku.”

Na początku obawiałem się, że obejrzały za dużo filmów o brazylijskich aferach. Ale wkrótce zrozumiałem: to działała katolicka wyobraźnia moralna, próba odkupienia kultury korupcji poprzez satyrę. Moje dzieci nie bawiły się złem — one je demaskowały.

Jak to się zaczęło: od Brazylii do Polski, tradycja przezwisk

W Brazylii lista Odebrechtu stała się słynna nie tylko z powodu przestępstw, lecz także przezwisk. Był „Samolot”, „Przyjaciel przyjaciela mojego ojca”, „Miękki język”, „Święty” i wielu innych — przydomki, które czyniły rzeczywistość bardziej znośną i, paradoksalnie, bardziej widzialną. Kiedy nazywamy, panujemy. Kiedy ironizujemy, zrywamy maskę.

W Polsce, gdzie historia hartowała się w oporze — przeciwko Rosjanom, Niemcom, komunistom, a teraz eurokratom — przezwiska również mają wymiar polityczny. Wystarczy pomyśleć o czasach cenzury komunistycznej, kiedy dowcip był formą kulturowego przetrwania.

Tak więc moje dzieci postanowiły połączyć obie tradycje. Każde z nich losowało imię i przygotowywało „prezent”: zaszyfrowane przezwisko, pełne ironii, społecznej krytyki i historycznej wyobraźni. Tak narodziła się Lista „Obrechtw” — gra słów łącząca „Odebrecht” z dowolnym nazwiskiem polskiej szlachty, jak Potocki czy Sapieha.

Przezwiska nowej listy: parada masek i prawd

  • Samolot
    Kobieta, która przelatuje z jednego think tanku do drugiego, sponsorowana przez NGOsy „modernizujące wiarę”. Elegancka, zawsze na jakiejś konferencji. Nikt nie wie, kto finansuje jej bilety.

  • Kumoter
    Trafił do administracji publicznej w wieku 19 lat „z powodu rodzinnych zasług”. Mówią, że wujek jest ministrem, ale on upiera się, że „zdawał egzamin”.

  • Miękki Język
    Wszystko wygaduje przy kolacji, zwłaszcza po trzeciej szklance kompotu. O mało co nie obalił partii przez przypadek.

  • Proboszcz na Emigracji
    Eksportowany ksiądz, który ciągle powtarza, że jest „zbyt duchowy, by mieszać się w politykę”. Ale dziwnym trafem zawsze jest na zdjęciach zza kulis w Brukseli.

  • Bez Kolejki
    Zawsze „zna kogoś”. Omija kolejki w konsulacie, na uniwersytecie, a nawet do komunii.

  • Szopka
    Artysta, który używa symboli katolickich do sprzedaży obcych ideologii w lokalnej pobożnej oprawie. Otrzymał stypendium za performans „Maria jako transgresorka płci”.

  • Ojcowizna
    Odziedziczył stanowisko, służbowy samochód i przemówienia po ojcu. Nigdy nie przeczytał żadnej książki, ale cytuje św. Jana Pawła II z pamięci — w archaicznym polskim.

  • Przyjaciel Ojca
    „Konserwatywny” polityk, który pojawił się znikąd, ale przysięga, że jadał obiady z moim dziadkiem. Prawdziwy duch towarzyski.

Ujawnienie tajemniczych przyjaciół

Nadszedł moment ujawnienia. Każde dziecko wręczyło kopertę. Nie z prezentem, ale z zaszyfrowanym opisem:

„Jesteś Samolotem, bo mimo że nie pracujesz, wciąż jesteś w powietrzu, utrzymywana przez obietnice, których nikt nie rozumie.”

„Jesteś Kumotrem, bo twoja biografia mieści się w pieczątce: odziedziczony charyzmat, domniemany talent, zerowa użyteczność.”

Nikt się nie obraził. Przeciwnie: śmiali się, zastanawiali, zadawali pytania. I co mnie najbardziej zaskoczyło: padły prawdziwe nazwiska. To nie była tylko zabawa. To była analiza polityczna zakorzeniona w wyobraźni.

Humor jako akt moralny

Ta zabawa wiele mówi o tym, jak duch chrześcijański — dobrze uformowany — potrafi nawet kulturę korupcji przekształcić w okazję do prawdy. Moje polskie dzieci, w śmiałej niewinności małych świętych, rozumieją to, co tylu dorosłych zapomniało: że nazwanie zła, wyśmianie go i odsłonięcie jest aktem oporu.

To coś więcej niż gra. Tajemniczy przyjaciel Obrechtwu stał się symbolem: że można wzrastać pośród ruin, śmiać się w czasie burzy i uczyć — z miłością — że zło, gdy nazwane, traci moc.

Epilog: dla tych, którzy jeszcze wierzą w dzieciństwo jako proroctwo

Jeśli Brazylia kiedyś zechce zacząć od nowa, może powinna spojrzeć na swoje dzieci — albo te, które dopiero nadejdą, urodzone na emigracji, mieszające języki, świętych i ironię. Może powinniśmy uczyć nowe pokolenia nie tylko kochać prawdę, ale śmiać się z niej jak z pokonanego smoka.

W końcu, jak powiedział Chesterton: „Demon to istota, która nie potrafi się śmiać.” Ale moje polskie dzieci potrafią — i to jest nadzieja.

Szopka Obrechtw: Polska zrzutka z brazylijskim DNA

Moi polscy synowie, teraz bardziej odważni, postanowili rozwinąć świąteczną zabawę.
Tato, a gdybyśmy zrobili szopkę z wszystkimi postaciami z listy polskiej Odebrecht? – zapytali. A przecież każda zorganizowana satyra potrzebuje finansowania.

Tak narodził się pomysł zrobienia zrzutki online. Oczywiście – po brazylijsku.

Zrzutka – powiedzieli. (To polskie słowo na internetowe zbiórki.)

W ten sposób szopka stała się projektem kulturalnym finansowanym przez lud – a raczej przez lud, który nie wie, że finansuje własnych ciemiężycieli pod płaszczykiem sztuki sakralnej.

Krowa z szopki i jej satyryczne wcielenie

W wersji moich dzieci „krowa z szopki” to już nie tylko milczące zwierzę, które przygląda się Dzieciątku Jezus. Teraz stała się symbolem narodowo-politycznym: masą społeczną, która wszystko akceptuje, wszystko finansuje i jeszcze bije brawo skorumpowanemu aniołowi.

To święta krowa nowego progresywizmu: mucząca w siedmiu językach, z magisterką z compliance i doktoratem z transformacji ekologicznej – wyjaśnił mój najstarszy syn, lepiąc figurkę z plasteliny.

Nowa krowa ma imię: Dotacja, czyli „środki publiczne” po polsku. Ona nie mówi muuu, ona mówi UE (Unia Europejska) i z nozdrzy pluje banknotami euro.

Pełna szopka: miniaturowe postacie z Obrechtw

Projekt artystyczny rozwinął się z nutą wyrafinowanej krytyki:

  • Dzieciątko Jezus zostało zastąpione pustym czekiem z napisem: Na cele sprawiedliwości społecznej.

  • Maryja występuje w koszulce Praw Człowieka z napisem Bóg jest Matką.

  • Józef trzyma umowę publiczną, patrząc w bok, udając, że nic nie wiedział.

  • Pasterze zostali zastąpieni zarządcami funduszy europejskich, niosącymi walizki z Komisji Europejskiej.

  • Trzej Królowie przylecieli helikopterem, przynosząc „złoto”, „mirrę” i „kryptowaluty”.

A obok nich – ona: Krowa z Szopki. Milcząca, z wytrzeszczonymi oczami, z kodem QR na boku: Wspieraj kulturę. Wspieraj wolną sztukę.

Brazylia i Polska – braterstwo szyderstwa

Ta świąteczna szopka stała się czymś więcej niż tylko satyrą: symbolem tego, jak dwa narody naznaczone wiarą katolicką i instytucjonalną korupcją rozpoznają się nawzajem w swoich wadach i cnotach.

Kultura brazylijskiej zrzutki, tak popularna w projektach „demokratycznego oporu”, znajduje swoją parodię na polskiej ziemi, gdzie wszystko jest bardziej ceremonialne – ale absurd jest ten sam.

Zakończenie: Kiedy nawet krowa zamuczy, sprawiedliwość się odrodzi

Śmiać się z tego wszystkiego to – paradoksalnie – akt wiary. Bo tylko ten się śmieje, kto jeszcze wierzy, że coś może się zmienić. Krowa z szopki może w końcu przestać być symbolem bierności, a stać się sztandarem oskarżenia.

Bo jeśli pasterze się sprzedali, a królowie przekupili – to niech przynajmniej krowa przemówi. I powie prawdę.

Nenhum comentário:

Postar um comentário