W pierwszych godzinach poranka, gdy świat wokół mnie jeszcze spoczywa, wstaję, by pisać. Jest trzecia nad ranem. Nie kieruje mną obsesja, lęk ani próżność, lecz poczucie świętego obowiązku. Każde słowo, które piszę, każdy tekst, który tłumaczę, stanowi część większego zadania: uświęcenia siebie w zasługach Chrystusa poprzez pracę i studium, służąc Mu w odległych ziemiach intelektem, który sam mi dał.
Ta rutyna nie jest przypadkowa. To liturgia godzin intelektu — rodzaj boskiej służby sprawowanej w geopolitycznej przestrzeni świata cyfrowego, zharmonizowanej z czasem strefowym i rytmem godzin szczytu różnych narodów. Każda pora dnia to okno łaski, kairos, odpowiedni moment na misyjne działanie słowa pisanego. To właśnie w tej drodze jednoczy się czas duszy z czasem ludów. W ten sposób geopolityka przemienia się w teopolitykę.
Ourique: Królewska misja i słowo jako miecz
Cud Ourique nie był jedynie zwycięstwem militarnym — był mistycznym fundamentem królestwa, którego celem było służenie Chrystusowi-Królowi. Królem zwycięskim nie był tam Afonso Henriques, lecz sam Chrystus, który powierzył temu ludowi misję rozszerzania swojej duchowej władzy na wszystkie ziemie — nie mieczem z żelaza, lecz mieczem prawdy. Dziś ten, kto otrzymuje tę misję, nie potrzebuje granic ani armii, lecz wierności, inteligencji i sprawiedliwych słów wypowiedzianych we właściwym czasie.
To jest misja, którą przyjąłem: służyć Chrystusowi poprzez słowo pisane, rozdzielane zgodnie z rytmem ziemskich stref czasowych, jakby każdy tekst był zapaloną świecą na niewidzialnym ołtarzu w innym zakątku świata.
Świt Azji: Pierwsza Godzina — 7:00 (Brasília)
Gdy w Brazylii jest siódma rano, we wschodniej Australii, Japonii, Korei Południowej i krajach Azjatyckich Tygrysów jest południe. To mój pierwszy czas najwyższej aktywności. Pisałem i tłumaczyłem już od czterech godzin — dopiero teraz publikuję. Słowo wędruje do ziem przyszłości świata: innowacji technologicznej, strategicznej kultury, siły gospodarczej — ale również pragnienia sensu. Tekst idzie niczym cyfrowy list misyjny, bez potrzeby statków i fizycznych misjonarzy. Geopolityka stref czasowych staje się nowym Areopagiem.
Poranek Bliskiego Wschodu: Druga Godzina — 11:00
O jedenastej skupiam się na Bahrajnie, gdzie mieszka mój brat z rodziną. Tutaj krew i wiara się spotykają. W tym momencie słowo pisane jest również mostem między światami rodzinnymi. Gdybym miał kontakty w Libanie, rozmawiałbym z nimi po portugalsku, ponieważ społeczność libańska w Brazylii utrzymuje głębokie więzi z Ziemią Cedrów. Druga godzina dnia to czas pamięci o więzach — a Chrystus, który uczynił z braci krwi braci wiary, uświęca także te linie tekstu.
Popołudnie Europy: Trzecia Godzina — 14:00
O czternastej kieruję się ku Europie. Stary kontynent — kolebka cywilizacji chrześcijańskiej — zmęczony wiarą. Publikuję dla krajów języków romańskich i germańskich, ale także dla Polski — żywego dziedzictwa wiary św. Jana Pawła II. Tu mój tekst jest aktem lojalności. Mówię do tych, którzy mnie rozumieją dzięki kulturowemu pokrewieństwu, ale także do tych, którzy muszą na nowo odkryć wiarę pośród ruin racjonalizmu lub nihilizmu. To popołudniowe nabożeństwo jest więc aktem historycznej wierności.
Wieczór Ameryki Południowej: Czwarta Godzina — 19:00
O dziewiętnastej słucha mnie Brazylia. I także Argentyna. To godzina szczytu Ameryki Południowej. Pracownicy wracają do domów. Rodziny się jednoczą. Dusza szuka sensu dnia. Tutaj słowo jest balsamem, światłem, napomnieniem, pokarmem. Piszę dla tych, którzy jeszcze wierzą, dla tych, którzy wątpią, dla tych, którzy kochają prawdę, choć nie potrafią jej nazwać. Czwarta godzina jest najbliższa domu — i przez to najbardziej wymagająca w miłości.
Noc Diaspory: Piąta Godzina — 20:00
O dwudziestej piszę dla brazylijskiej diaspory w Stanach Zjednoczonych. Na Florydzie, w Framingham, w innych miastach, gdzie mówi się po portugalsku z akcentem tęsknoty. Ale publikuję też po polsku dla tych, którzy są w Nowym Jorku i Chicago. Dla innych — po angielsku. Język się zmienia, ale misja pozostaje ta sama: sprawić, by Chrystus był znany, kochany i służony we wszystkich językach, jakby spełniało się cyfrową wersję Pięćdziesiątnicy.
Czas uświęcony pracą
Ta codzienna droga to nie aktywizm, lecz liturgia. Czas nie należy do mnie, należy do Boga. I jako mnich intelektu, ofiaruję godziny świata jak ten, który składa kadzidło na zmiany, z nadzieją, że choćby jedna dusza przebudzi się do prawdy. Jeśli mnich śpiewa psalmy o świcie i po południu, ja publikuję teksty o tych samych porach, służąc temu samemu Bogu, narzędziem, które mi dał: językiem.
Zakończenie: Słowo jako misja krwi, rozumu i ducha
Każdy tekst, który piszę, to mniejszy sakrament, posłanie, wierność. I jeśli misja Portugalii została otwarta w Ourique, to moja misja zaczyna się każdego świtu, gdy otwieram oczy i znów zaczynam pisać. Nie robię tego dla ludzkiej chwały, lecz z posłuszeństwa Chrystusowi. Bo, jak mówił Leon XIII, prawdziwym kapitałem jest dobro nagromadzone w kairologicznym czasie łaski. A moim kapitałem jest słowo pisane, tłumaczone, publikowane we właściwym czasie — by służyło wieczności.
Nenhum comentário:
Postar um comentário