Jeśli ktoś kiedyś zatęskni za mną, powinien przynajmniej nauczyć się patrzeć na świat oczami Tupinambá — ludu, którego duchowe spojrzenie sięga dalej niż wzrok cielesny. Dla nich tęsknota nie oznacza nieobecności, lecz przekształconą obecność. Kto tęskni, widzi drugiego w wyobraźni — i to właśnie w tym duchowym widzeniu objawia się trwanie wspólnoty, mimo oddalenia.
Jeśli więc nie jestem już obecny w tym świecie, to dlatego, że zostałem posłany, aby służyć Chrystusowi w dalekich krainach, jako żołnierz Królestwa. To odejście nie jest porzuceniem, lecz powołaniem. Zmierzam ku Ziemi bez Zła, jak by powiedzieli — ziemi sprawiedliwości i prawdy, gdzie nie ma bólu, żalu ani zepsucia. Tam są ci, którzy wiernie służyli Bogu. Tam spotkam ponownie profesora Olava i wielu innych, którzy wypełnili swój obowiązek w zasługach Chrystusa.
Tęsknota zatem powinna być żywym obrazem. Kto mnie kocha, niech mnie zobaczy — nie oczami ciała, lecz oczami ducha. Niech zrozumie, że nie odszedłem z powodu słabości, lecz z powodu misji. Niech pamięta, że każdy gest, każde słowo i każda cisza były ziarnami zasianymi na dzień Sądu Ostatecznego, kiedy wszyscy zmartwychwstaniemy i będziemy osądzeni — nie przez nasze własne zasługi, lecz przez zasługi Chrystusa, Jedynego Sprawiedliwego.
Na tym polega nadzieja: aby tęsknota była jak czyste lustro, w którym można dostrzec nie tylko tego, który odszedł, lecz także wieczny sens jego odejścia.
Nenhum comentário:
Postar um comentário