Jednym z najbardziej kontrowersyjnych dziedzictw pontyfikatu Franciszka jest pilna potrzeba refleksji nad znaczeniem wyrażenia „puste krzesło” w kontekście sukcesji apostolskiej i widzialności Kościoła Chrystusowego. Tradycyjnie termin ten odnosi się do braku prawowitego papieża. Jednak za pontyfikatu Franciszka pojęcie to rozdziela się na dwa odmienne znaczenia — i oba wymagają duchowego, teologicznego i historycznego rozeznania.
1. Puste krzesło jako doktryna rewolucyjna
Pierwsze znaczenie wyłania się z rewolucyjnej tradycji wewnątrz samego Kościoła, według której „puste krzesło” staje się pewnego rodzaju milczącą doktryną: nie chodzi o to, że nikt nie zasiada na Katedrze Piotrowej, ale że sama funkcja Papieża została pozbawiona swojej nadprzyrodzonej substancji. To duch zachowania bez Prawdy: wszystko się zachowuje — struktury, urzędy, tytuły, zewnętrzne rytuały — ale wszystko zostaje odarte z sacrum, pozbawione substancji, opróżnione z żywego Chrystusa, który prowadzi Kościół przez Ducha Świętego aż do końca czasów.
Ta rewolucyjna tradycja doskonale potrafi utrzymywać pozory, niszcząc przy tym istotę. Nie atakuje Kościoła z zewnątrz, lecz podważa jego integralność od wewnątrz, negując w praktyce — choć nie zawsze jawnie — ciągłe działanie Ducha Świętego w prowadzeniu Magisterium. Kościół zostaje zredukowany do instytucji ludzkiej, dostosowującej się do ducha czasów, kształtowanej przez socjologiczne konsensusy i polityczne agendy. Papież, w tym paradygmacie, przestaje być Namiestnikiem Chrystusa, a staje się menedżerem globalnej firmy usług moralnych i społecznych.
2. Puste krzesło jako opis rzeczywistości
Drugie znaczenie wyrażenia „puste krzesło” jest bardziej bezpośrednie, egzystencjalne i bolesne: jest to konkretna diagnoza rzeczywistości, tak jak została przeze mnie dostrzeżona w osobie papieża Franciszka. Jego słowa, gesty, zaniechania i interwencje stopniowo doprowadziły mnie do bolesnego wniosku, że on i puste krzesło są sobie równi na płaszczyźnie duchowej. W jego postawie nie rozpoznałem obecności Chrystusa. A według niezmiennego nauczania Kościoła, dobry katolik powinien dostrzegać w Papieżu — a szczególnie w jego słowach magisterialnych — odbicie Chrystusa, a nie cień dwuznaczności i zamętu.
Nie chodzi tu o pochopny osąd, lecz o stwierdzenie oparte na obiektycznym zgorszeniu, jakie pontyfikat Franciszka przynosi tylu wiernym duszom. Kiedy następca Piotra staje się promotorem zamętu moralnego, dwuznaczności doktrynalnej i rozkładu dyscyplinarnego, wierny katolik — w duchu modlitwy i posłuszeństwa najpierw Bogu, a potem ludziom — ma obowiązek uznać rzeczywistość taką, jaka jest: krzesło jest formalnie zajęte, ale duchowo pozostaje puste.
3. Wiara wspierana przez Ducha Świętego
Napięcie między tymi dwoma rozumieniami pustego krzesła ukazuje jedno z największych wyzwań eklezjologicznych naszych czasów. Obietnica Chrystusa — „bramy piekielne go nie przemogą” (Mt 16,18) — nie została unieważniona, lecz poddana próbie. Duch Święty nadal prowadzi Kościół, ale trzeba odróżnić to, co jest nieomylną asystencją (związaną z nauczaniem ex cathedra), od tego, co jest ludzkim działaniem podlegającym błędowi, zaniechaniu, a nawet grzechowi.
Prawdziwa wierność Kościołowi nie polega na zamykaniu oczu na rzeczywistość ani na zastępowaniu miłości instytucjonalnym bałwochwalstwem. Wierność polega na rozeznaniu, w bojaźni Bożej, tego, co należy zachować, a co oczyścić. Katedra Piotrowa jest święta; ale nie każdy, kto ją widocznie zajmuje, działa jak wierny sługa Pana.
Zakończenie: między traumą a nadzieją
Pontyfikat Franciszka z pewnością stanie się przedmiotem badań i kontrowersji przez długi czas. Dla tych jednak, którzy żyli w jego cieniu, główna lekcja brzmi: należy starannie oddzielić puste krzesło jako produkt rewolucyjnej tradycji od pustego krzesła, które — z powodu nieszczęśliwego historycznego przypadku — narzuca się jako fakt duchowy.
Pierwsze należy zwalczać mocą doktryny; drugie — znosić z modlitwą, postem i eschatologiczną nadzieją. Chrystus powróci — i wtedy żadne krzesło nie będzie już puste, a żadna fałszywość nie zdoła się więcej ukryć pod płaszczem autorytetu.